poniedziałek, 29 października 2012

Fresh sound #1

Gewciu



Flying Lotus zmienił moje życie.


“J Dilla changed my life”, to hasło z popularnych koszulek, które zostały zrobione z myślą o tym, aby oddać hołd nieżyjącemu artyście. To hasło, które dla niektórych z nas jest stu procentową prawdą. To hasło, które wżyna się gdzieś w zakątki podświadomości. To hasło, dzięki któremu zaczynasz myśleć o swoim życiu przez pryzmat muzyki. To jednak hasło, które ja osobiście chciałbym odnieść do kogoś innego. Nie chcę tutaj w żaden sposób odbierać chwały, na którą James Yancey na pewno zasłużył. Sam uważam go za geniusza i mistrza, a przede wszystkim kogoś kto przeprowadził rewolucje w hip-hopie, kogoś kto otworzył kolejną furtkę i pokazał jaką drogą podążać. Od śmierci Jaya w tym roku minął szósty rok. Także szósty rok minął od momentu kiedy światło dzienne ujrzał oficjalny debiut Flying Lotusa „1983”.




 
Jeśli miałbym wskazać kogoś, kto w swojej twórczości obrał ścieżkę wskazaną przez Dille, to właśnie Steven Ellison. O ile jego debiutancki krążek nie odznaczył się szczególnie w historii światowej muzyki, to wydane 2 lata później „Los Angeles” to istna rewolucja. Wielu uważa, że tym albumem Lotus ustawił nową, bardzo wysoko postawioną poprzeczkę dla każdego producenta chcącego zajmować się produkcją nowobeatowa. Co więcej, Ellison za wszelką cenę chciał rozwoju. Rozwoju różnie rozumianej nowej muzyki. Doprowadziło to do powstania wytwórni Brainfeeder – wytwórni w pełni nowoczesnej i jak najbardziej niezależnej. Dzięki temu mamy okazje usłyszeć jak radzą sobie takie zdolne bestie jak Lapalux, Samiyam, Tylor McFerrin, Tokimonsta czy Gaslamp Killer. Każdy z nich reprezentuje swój inny indywidualny styl, a mimo to wszyscy pasują do stajni FlyLo. Sam sprawca całego zamieszania także nie próżnuje. Niedawno ukazało się jego czwarte LP – Until the Quiet Comes.


 
Powyższy filmik to krótka zajawka całego albumu, w której możemy usłyszeć trzy kawałki (w tym rewelacyjne See Thru To U z gościnnym udziałem Eryki Badu), które w połączeniu z obrazem wyreżyserowanym przez Kahlila Josepha dają piorunujący efekt!  Zarówno film jak i cała płyta daje słuchaczowi niesamowitą możliwość podróżowania od brudnych zakątków Los Angeles, aż po krainy jeszcze nieznane i nieodkryte, ograniczone jedynie naszą wyobraźnią. Pomimo, że album w dużej mierze utrzymany jest w konwencji hip-hopu, to bardzo często płynnie przechodzi od jazzu po neo-soul, mijając po drodze setkę innych gatunków. Jak dla mnie, styl nie do podrobienia. Warto jeszcze wspomnieć, że tym razem producent zaprosił na swoją płytę, sporą jak na siebie liczbę gości. Oprócz wspomnianej wyżej Eryki Badu, swój akcent zaznaczyli utalentowana Niki Randa, brainfeederowiec Thundercat, czy znana z krążka Los Angeles Laura Darlington.



Until the quiet comes  to dla mnie kolejny dowód na to jak wielki jest Flying Lotus. Można tutaj debatować i rozważać, że nie jest to jego najlepsza płyta, że może jest trochę niespójna, czy nawet przekombinowana. Nieważne. Ellison podąża właściwą ścieżką. Ścieżką, którą powinien pójść hip-hop, jazz i cała muzyka. Ścieżką rozwoju. Ścieżką, która prowadzi w przyszłość. „Flying Lotus changed my life!”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz