czwartek, 8 listopada 2012

Człowiek Pisze #2

Gewciu    

Za wcześnie na muzykę przyszłości?

  
W tym roku dwa razy chciałem się wybrać na imprezy typowo elektroniczne. Dokładnie dwa festiwale, na których miał grać miedzy innymi Young Montana?. Mam tu na myśli zbierający bardzo pochlebne recenzje świeży festiwal SITKKO i już trochę bardziej zakorzeniony na polskiej mapie festiwali Tauron Nowa Muzyka. Niestety z różnych przyczyn, bardziej lub mniej zależnych ode mnie, nie udało mi się dotrzeć na żaden z nich. Szkoda, bo z relacji, które czytałem wynikało, że imprezy były jak najbardziej zajebiste i udane. Uznałem wtedy, że nadszedł już czas, w którym tego typu eventy, z takim lineupem, będą się cieszyły już tylko coraz większą popularnością. Troszeczkę się chyba jednak pomyliłem, ale do rzeczy.

Byłem wielce uradowany, kiedy dość przypadkowo natknąłem się na fejsbukowe wydarzenie w warszawskim Basenie, na którym mieli zaprezentować się Daniel Drumz, En2ak, Teielte i gwiazda z wysp Young Montana?. W odniesieniu do Montany w głowie szybko przeleciało stare polskie przysłowie „do trzech razy sztuka” i już wiedziałem, że na tej imprezie być muszę! Do tego, fajnym trafem losu udało się ogarnąć jedną podwójną wejściówkę, a że udawałem się tam z dwójką znajomych to wyszło nam to praktycznie za friko. Po pierwsze, należałoby powiedzieć kilka słów o miejscówce, czyli Basenie. Jest to dawny Centralny Basen Artystyczny, o którym można było usłyszeć wiele dobrego. Nazwa zmieniła się, bo zmienili się właściciele i nieco koncepcja i program działania. Zaczerpnąłem trochę wiedzy historycznej i dowiedziałem się, że Basen to tak naprawdę basen (niesamowite, prawda?). To obiekt, któremu udało się przetrwać wojnę i tuż po jej zakończeniu pełnił rolę jedynej krytej pływalni na terenie Warszawy. Zaadaptować to na klub? Genialne! Główna sala to nic innego jak niecka basenu o długości 30 metrów. Naprawdę świetny pomysł, musze powiedzieć, że robi to spore wrażenie i tworzy naprawdę dobry wajb.




W momencie, kiedy dotarliśmy na miejsce grał już Daniel Drumz z En2akiem. Tutaj dwie sprawy. Pierwsza, pozytywnie, że grali razem. Naprawdę spoko połączenie, chłopaki dobrze się uzupełniali. Bez problemu jednak można było ogarnąć, kto jest kto. Drumz nie gra już funku, a zupełnie nowe rzeczy, jednak w jego setach duch hip hopu jest wciąż obecny. En2ak to proste, schematyczne bębny i większe zacięcie do progresywnej elektroniki. Druga sprawa, to zajebiście ogarnięta oprawa tego wszystkiego. Nie mówię tu tylko o porządnym nagłośnieniu, ale też o kozackich wizualizacjach. Ja osobiście strasznie lubię takie hipnotyzujące bajery. Pomaga to naprawdę złapać odpowiednią wczutkę w to co się dzieje. Mankamentem natomiast był praktycznie pusty parkiet i generalnie dość niska frekwencja. Uznałem jednak, że jest dość wcześnie, a w Warszawie wszystko pewnie dzieję się jeszcze później i ludzie licznie pojawią się dopiero na młodego Montane. W międzyczasie za konsoletą pojawił się Teielte, którego występ trochę przeoczyłem, bo zaginąłem na dłuższą chwilę gdzieś miedzy barem, a palarnią. Nieważne. Natomiast gdy zaczynał Young byłem już gotowy na rozpierdol. Wracam na główną salę, a tam jeszcze mniej ludzi niż na początku. No w szoku maks, nie dość, że ciężko zrozumieć czemu ludzie nie przyszli, to jeszcze trudniej czemu wyszli. Ich strata. Zajęliśmy sobie spoko miejsca, na najwygodniejszych fotelach świata i jazda! Od razu było widać, że Young Montana? to inny level. Kurczę, typ jest tak ogarnięty, że koniec. Liveact na najwyższym poziomie. Z jego kawałkami bywa różnie, są sztosy i kawałki zdecydowanie gorsze, zamulające. Na żywo to jednak zupełnie inna, piękna bajka, a w połączeniu już z wcześniej obecnymi wizualizacjami, czysta hipnoza.


Szkoda, że w tym wszystkim uczestniczyło coś koło 10 osób. Widać, że to prawdziwi zajawkowicze, no ale z drugiej strony jakie to musi zostawiać po siebie wrażenie? Przyjeżdża gość z zagranicy, do wielkiego klubu, a tutaj taka garstka. Wrażenie marne. W tym miejscu postawić można tytułowe pytanie, czy aby nie za wcześnie na muzykę przyszłości? Patrząc na zainteresowanie tą imprezę to wydaje się, że tak. Z drugiej jednak strony, SITKKO czy Tauron odniosły sukces. Jeśli miałbym to jeszcze jakoś wytłumaczyć to beznadziejną reklamą imprezy. Sam trafiłem na nią tylko dlatego, że dziennie poświęcam naprawdę sporo czasu w poszukiwaniu tego typu wydarzeń. Rozumiem underground, muzyka alternatywna, niszowa, ale bez przesady! Pozostaje mieć nadzieję, że następnym razem organizatorzy postarają się bardziej z rozprzestrzenieniem informacji o imprezie, a ludzie zaczną przybywać coraz to liczniej i liczniej…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz